Nasza plaza
Nasza chatka
Nasz zachod slonca
Obca krowa
W Indiach jest tak, ze ludzie widza tutaj tylko twoj portfel. Strasznie ciezko sie polapac, komu mozna zaufac. Wydawalo nam sie, ze juz mamy paranoje. Spotkalismy moze z trzy osoby, ktore nic od nas nie chcialy. No i wczoraj zaczepila nas na plazy dziewczyna (patrz poprzedni wpis - opowiesc o Radzastanie). I tak sobie gaworzylismy o roznych takich, o Indiach, o zyciu tutaj. Ona opowiadala nam, ze jest ciezko, ze bieda.... i nawet ja polubilismy. A pozniej sprzedala nam bransoletke, niby ze srebra , za jej 8-krotna wartosc. Takie to jestesmy leszcze :)
A teraz o milych ludziach. Poznalismy Umara, ktory prowadzi sklep w Kalamburze (Wroclaw). I wie co to sa pierogi. I ma dziewczyne o imieniu Kasia. I idziemy wlasnie do niego na piwo... (alez maly ten swiat! :) )
PS 18.11 wracamy do Mumbaju, 19.11 mamy lot do Bangkoku...
PS2 Czemu nie ma komentarzy od naszych mam? Czyzby sie nie interesowaly co porabiaja ich dzieci? :)