Showing posts with label French Polynesia. Show all posts
Showing posts with label French Polynesia. Show all posts
Sunday, March 30, 2008
29.03.2008 - French Polynesia - Moorea
Ladnie tu. Najladniej wrecz. Pozyczylismy sobie pierdziawke i lapiac muchy w zeby oraz wiatr we wlosy objechalismy sobie cala wyspe. Blekity jak na Bora-Bora, ale dodatkowo gory jak z King-Konga (tyle, ze bardziej wesole niz mroczne). Wyspa bardziej "ludzka" i sympatyczna, zielona i pelna kolorow. Zdecydowanie polecamy... :)



Friday, March 28, 2008
25.03.2008 - French Polynesia - Bora-Bora
9 dni na Bora-Bora poswieconych uciechom, czyli nicnierobieniu i relaksowi. Takie wczasy na wczasach. Do lozeczka o 21, pobudka niechetna o 9 rano. Caly dzien na lezaku, ewentulanie w krystalicznie czystej wodzie.
Wyjatkowe sa plaszczki, prawie metrowej wielkosci (nie liczac ogona) przeplywajace 5m od brzegu. Mozna je ogladac nie ruszajac sie z pod palmy. Malo wyjatkowi sa ludzie. Nie usmiechaja sie, no i mowia tylko po francusku. Czasem po "Bonjour" dostajemy wiazanka slimakow w twarz i musimy prosic o angielski. Faktem jest tez, ze gdy wlozylismy kwiaty we wlosy, ludzie zrobili sie jakby sympatyczniejsi, zaczeli nas dostrzegac, pozdrawiac i usmiechac sie - ciekawe...

Dni spedzamy na dywagacjach co tu zjesc, zeby nie byla to znowu bagietka, czytaniu ksiazek, wypatrywaniu plaszczek i ogladaniu jak pies skacze po wodzie udajac sarenke.


A propos kwiatow we wlosach:
- w lewym uchu: jestem wolny, do wziecia
- w prawym: mam kogos, zajety
- w obu: zamezny, zareczony, mam kogos, ale do wziecia
- w obu, skierowane do tylu: j.w., do wziecia natychmiast
Wyjatkowe sa plaszczki, prawie metrowej wielkosci (nie liczac ogona) przeplywajace 5m od brzegu. Mozna je ogladac nie ruszajac sie z pod palmy. Malo wyjatkowi sa ludzie. Nie usmiechaja sie, no i mowia tylko po francusku. Czasem po "Bonjour" dostajemy wiazanka slimakow w twarz i musimy prosic o angielski. Faktem jest tez, ze gdy wlozylismy kwiaty we wlosy, ludzie zrobili sie jakby sympatyczniejsi, zaczeli nas dostrzegac, pozdrawiac i usmiechac sie - ciekawe...
Dni spedzamy na dywagacjach co tu zjesc, zeby nie byla to znowu bagietka, czytaniu ksiazek, wypatrywaniu plaszczek i ogladaniu jak pies skacze po wodzie udajac sarenke.
A propos kwiatow we wlosach:
- w lewym uchu: jestem wolny, do wziecia
- w prawym: mam kogos, zajety
- w obu: zamezny, zareczony, mam kogos, ale do wziecia
- w obu, skierowane do tylu: j.w., do wziecia natychmiast
Sunday, March 23, 2008
19.03.2008 - French Polynesia - Bora-Bora
Z serii milionerzy. W pierwszy dzien na Bora-Bora:
a) kropilo
b) padal kapusniaczek
c) lalo
d) byla burza z piorunami i porwistym wiatrem
Jeszcze nigdy nie widzielismy takich kolorow wody: turkusow, blekitow i innych odcieni, ktorych normalny facet nie potrafi nazwac. Widok wyspy z samolotu, az zapiera dech w piersiach (pare osob trzeba bylo cucic :) ).
Strasznie dlugo zastanawialismy sie co mamy napisac o Bora-Bora. Przed przyjazdem tutaj czytalismy pare blogow, na ktorych ludzie pisali o rozczarowaniu wyspa. I rzeczywiscie tak jest. Jest pieknie, ale czegos brakuje i pozostaje niedosyt. Byc moze zbyt wiele oczekiwalismy...
Wyspa jest mocno zabudowana i to na sposob filipinski, czyli byle jak, z desek i kawalkow blachy i czego tam jeszcze. Oprocz tego jest mnostwo ekskluzywnych hoteli z domkami na wodzie, ogrodzonych wysokimi murami. Jest niewiele plaz, w dodatku wszystkie sa prywatne. Teoretycznie nie mamy na nie wstepu... Nasza pierwsza plaza miala 8m dlugosci i 2.6m szerokosci. Teraz jestesmy na najpiekniejszej plazy na Bora, ale spokojnie moglbym znalezc 5 piekniejszych jakie odwiedzilismy do tej pory.
Jest wiec cudne morze, ale nie ma plaz. A morze bez plazy to jak obiad bez kompotu, albo mielony bez ziemniakow :) .



PS Nie ma tutaj internetu. Wyzebralismy jeden komputer za milion frankow. Co to za raj bez internetu? :)
a) kropilo
b) padal kapusniaczek
c) lalo
d) byla burza z piorunami i porwistym wiatrem
Jeszcze nigdy nie widzielismy takich kolorow wody: turkusow, blekitow i innych odcieni, ktorych normalny facet nie potrafi nazwac. Widok wyspy z samolotu, az zapiera dech w piersiach (pare osob trzeba bylo cucic :) ).
Strasznie dlugo zastanawialismy sie co mamy napisac o Bora-Bora. Przed przyjazdem tutaj czytalismy pare blogow, na ktorych ludzie pisali o rozczarowaniu wyspa. I rzeczywiscie tak jest. Jest pieknie, ale czegos brakuje i pozostaje niedosyt. Byc moze zbyt wiele oczekiwalismy...
Wyspa jest mocno zabudowana i to na sposob filipinski, czyli byle jak, z desek i kawalkow blachy i czego tam jeszcze. Oprocz tego jest mnostwo ekskluzywnych hoteli z domkami na wodzie, ogrodzonych wysokimi murami. Jest niewiele plaz, w dodatku wszystkie sa prywatne. Teoretycznie nie mamy na nie wstepu... Nasza pierwsza plaza miala 8m dlugosci i 2.6m szerokosci. Teraz jestesmy na najpiekniejszej plazy na Bora, ale spokojnie moglbym znalezc 5 piekniejszych jakie odwiedzilismy do tej pory.
Jest wiec cudne morze, ale nie ma plaz. A morze bez plazy to jak obiad bez kompotu, albo mielony bez ziemniakow :) .
PS Nie ma tutaj internetu. Wyzebralismy jeden komputer za milion frankow. Co to za raj bez internetu? :)
17.03.2008 - French Polynesia - Tahiti - Pape'ete
Wystartowalismy z Auckland 17-tego, a wyladowalismy w Papeete 16-tego. Czy to nie wspaniale? Dwa poniedzialki w jednym tygodniu... :)
Dodatkowo zamienilismy "Hi mate" na "Bonjour", tosty na bagietki, a wysokie blondyny w mini na sliczne polinezyjki z kwiatami we wlosach.
Wiedzielismy, ze bedzie drogo, ale ceny zwalaja z nog. Nie mowie tutaj o hoteleach za 3000 PLN/noc za osoba, bo od takich kwot zaczynaja sie ceny w ekskluzywnych resortach. Musialem wylaczyc kalkulator w glowie bo inaczej bym osiwial :) (a nam sie wydawalo, ze w NZ jest drogo).
Papeete nie zachwyca. Wiecej: slabe jest i bez klimatu. Taka Wolka Kanska (przez "o" i "n" z kreska) na srodku pacyfiku. Mozna sobie odpuscic.
Dodatkowo zamienilismy "Hi mate" na "Bonjour", tosty na bagietki, a wysokie blondyny w mini na sliczne polinezyjki z kwiatami we wlosach.
Wiedzielismy, ze bedzie drogo, ale ceny zwalaja z nog. Nie mowie tutaj o hoteleach za 3000 PLN/noc za osoba, bo od takich kwot zaczynaja sie ceny w ekskluzywnych resortach. Musialem wylaczyc kalkulator w glowie bo inaczej bym osiwial :) (a nam sie wydawalo, ze w NZ jest drogo).
Papeete nie zachwyca. Wiecej: slabe jest i bez klimatu. Taka Wolka Kanska (przez "o" i "n" z kreska) na srodku pacyfiku. Mozna sobie odpuscic.
Subscribe to:
Posts (Atom)