Hermoso! Bello! Lindo!!!...
Jest cos wspanialego i mistycznego w tej wyspie. Juz pierwszego dnia wybralismy sie, wspolnie ze swiezo poznanymi londynczykami, na podziwianie posagow (moai) w swietle zachodzacego slonca. To byla jedna z tych chwil, kiedy to powtarza sie "wow", "amazing", "beautiful" kilkanascie razy, usmiechajac sie do tego od ucha do ucha (jak polglowek). Czuje sie w powietrzu, ze jest to niezwykle i wyjatkowe miejsce. Posagi zachwycaja. Do tego przebiegajace stada koni... Niesamowite przezycie :) ...
Tahai

Przez caly nastepny dzien szczeki nam opadaly i nie podnosily sie z ziemi. Usmiech od ucha do ucha juz nam chyba zostanie. Odwiedzilismy pare pieknych miejsc, z ktorych trudno nam jest wybrac najwspanialsze.
Wulkan Rano Kau

Widok z Rano Raraku

Na wyspie mieszka jakies 4 tysiace ludzi. Malutka spolecznosc, zyjaca blisko natury, przemili i bardzo sympatyczni ludzie. Niczym niezwyklym jest mlody czlowiek przyjezdzajacy na dyskoteke na koniu.
Spimy w uroczym hostelu Kona Tau. Taka kolorowa hacjenda z pieknym ogrodem i mnostwem ludzi z roznych krancow swiata. Przemily gospodarz, domowa atmosfera, banany i papaje pod oknem, do tego mistrz Mijagi (Karate Kid), z ktorym zsynchronizowalem zegarki. Szalone wieczory pelne wina w towarzystwie przesmiesznych hiszpanow i wlochow (i nie tylko).
Anakena

Konie. Sa ich tutaj tysiace. Wydaje sie, ze zyja tutaj na wolnosci (moze tak jest?). Ja chyba je polubie po pobycie tutaj i sprobuje kiedys galopu... :)
Tongariki przed zachodem slonca

PS Staralem sie bardzo, zeby nie uzyc slowa "cudownie". I chyba mi sie udalo...