Showing posts with label Chile. Show all posts
Showing posts with label Chile. Show all posts

Monday, April 7, 2008

07.04.2008 - Chile - Santiago

Santiago zaskoczylo nas bardzo pozytywnie. Hostel, w ktorym mieszkamy wyglada jak nowoczesne mieszkanie. To najczystsze i najmadrzej zorganizowane miejsce, w jakim sie kiedykolwiek zatrzymywalismy. Wszystko zrobione ze smakiem i glowa. Az ciezko sie stad ruszyc.

Dzielnica, w ktorej mieszkamy, to taka Barcelona z lat 80-tych. Oprocz flag i napisow na rejstracjach nic nie wskazuje na to, ze jestesmy juz w Ameryce Poludniowej. Normalne europejskie miasto.

Nabieramy teraz sil przed dalsza podroza. Na naszej drodze jest pare "miast". Santiago mamy juz prawie za soba (7 mln). Czeka nas jeszcze Lima (8 mln), Sao Paulo (11 mln, ale aglomeracja 20 mln) i Rio de Janeiro (6 mln). A my za miastami nie przepadamy... :)

Sunday, April 6, 2008

04.04.2008 - Chile - Rapa Nui (Easter Island)

To najbardziej niesamowite miejsce w jakim kiedykolwiek bylismy. Niesamowite miejsce i fantastyczni ludzie. Zreszta zobaczcie sami...




5 dni nieustannej zabawy (patrz "fantastyczni ludzie"). Bylo ciezko, ale trzymalismy fason do konca. Na deser byla lokalna dyskoteka w stodole - jedyna tutaj zreszta - z konmi "zaparkowanymi" przed wejsciem. Mnostwo lokali w kazdym wieku (cala wyspa sie tu bawi), podskakujacy amanci w stylu polinezyjskim, starsze panie, pijani dziadkowie i zabawa prawie do wschodu slonca. CUDNIE!






Suzy i Adam

Jutro ruszamy do Ameryki Poludniowej. 16 dni, wiec tylko posmakowanie, lizniecie smietanki z wierzchu...

PS Czy w Polsce bylo cos slychac o finskim turyscie na wyspie Wielkanocnej?

Wednesday, April 2, 2008

01.04.2008 - Chile - Rapa Nui (Easter Island)

Hermoso! Bello! Lindo!!!...
Jest cos wspanialego i mistycznego w tej wyspie. Juz pierwszego dnia wybralismy sie, wspolnie ze swiezo poznanymi londynczykami, na podziwianie posagow (moai) w swietle zachodzacego slonca. To byla jedna z tych chwil, kiedy to powtarza sie "wow", "amazing", "beautiful" kilkanascie razy, usmiechajac sie do tego od ucha do ucha (jak polglowek). Czuje sie w powietrzu, ze jest to niezwykle i wyjatkowe miejsce. Posagi zachwycaja. Do tego przebiegajace stada koni... Niesamowite przezycie :) ...

Tahai


Przez caly nastepny dzien szczeki nam opadaly i nie podnosily sie z ziemi. Usmiech od ucha do ucha juz nam chyba zostanie. Odwiedzilismy pare pieknych miejsc, z ktorych trudno nam jest wybrac najwspanialsze.

Wulkan Rano Kau

Widok z Rano Raraku



Na wyspie mieszka jakies 4 tysiace ludzi. Malutka spolecznosc, zyjaca blisko natury, przemili i bardzo sympatyczni ludzie. Niczym niezwyklym jest mlody czlowiek przyjezdzajacy na dyskoteke na koniu.

Spimy w uroczym hostelu Kona Tau. Taka kolorowa hacjenda z pieknym ogrodem i mnostwem ludzi z roznych krancow swiata. Przemily gospodarz, domowa atmosfera, banany i papaje pod oknem, do tego mistrz Mijagi (Karate Kid), z ktorym zsynchronizowalem zegarki. Szalone wieczory pelne wina w towarzystwie przesmiesznych hiszpanow i wlochow (i nie tylko).

Anakena


Konie. Sa ich tutaj tysiace. Wydaje sie, ze zyja tutaj na wolnosci (moze tak jest?). Ja chyba je polubie po pobycie tutaj i sprobuje kiedys galopu... :)

Tongariki przed zachodem slonca

PS Staralem sie bardzo, zeby nie uzyc slowa "cudownie". I chyba mi sie udalo...