Monday, June 9, 2008

01.06.2008 - Italy - Genova

Wyprawa na Korsykę. Najmądrzejszy pomysł to to nie był. Na wytłumaczenie mam tylko, że nie mieliśmy za bardzo argumentów, żeby nie pojechać. W dodatku któż odmawia pięknym oczom. Dopiero po kupieniu biletu uświadomiliśmy sobie, że dojazd na miejsce zajmie nam prawie 2 dni. W sumie 4 dni w podróży i 4 na miejscu. Niezbyt mądre, prawda? Ale! Cóż to dla nas...

Plan niby prosty (niezbyt optymalny, jak się okazało): samolot do Mediolanu -> autobus do centrum -> pociąg do Genuy -> nocleg -> prom do Bastia -> wypożyczenie samochodu i parę godzin do Porto Vecchio. Cóż może pójść nie tak?
A tu się okazuje, że może. W końcu mamy Włochy po drodze. Troszeczkę wymęczeni i skacowani (po urodzinowych harcach) dotarliśmy do dworca w Mediolanie, stanęliśmy w przydługiej kolejce i spędziliśmy na baczność dłuższą chwilę. Jakież były nasze miny gdy po standardowym "Dwa do Genui" usłyszeliśmy:
- Nie ma! STRAJK
- Jak to STRAJK? Przecież dziś sprawdzałem na internecie i nie było żadnej informacji!
- STRAJK. Nie ma pociągów do Genui.
- Jakiś autobus?
- STRAJK
Sylwia wpadła w szał i zaczęła wymachiwać nożem, atakując losowo spotkanych Włochów. Ja zacząłem wyć i zdzierać z siebie szaty, ale na nic to się zdało. Odeszliśmy od kasy z kwitkiem i skierowaliśmy nasze kroki do "informacji". "Informacji", w której nie dostaliśmy żadnej informacji, no może tylko, że strajk potrwa również jutro i nie będzie żadnego pociągu ani autobusu (kłamczuchy!). Jakimś dziwnym trafem (może to moje oczy słonika bambi, albo zrozpaczona mina) Pan Informator po moich kilkakrotnych pytaniach, napisał mi na kartce numer ponoć jedynego pociągu do Nicei, którym moglibyśmy dostać się do Genui. O 16 następnego dnia...

Dworzec centralny w Mediolanie. Ulubione miejsce strajków...


I co tu robić? Nie mamy hotelu, mapy, przewodnika, informacja zamknięta, jest już 21. Opcje: taxi 300E, hotel (tracimy jeden dzień z naszego super wyjazdu i nie mamy pewności, czy jutro sie wydostaniemy), wypożyczenie samochodu 150E (ale nie będziemy spali całą noc) no i "maj fejwryt": podróż autostopem w środku nocy 170km.

Wybraliśmy bramkę A, czyli hotel. Obskurny, z korytarzem pachnącym gotowanym bobem (dawno nie jadłem), ale portier o rysach ciapatych przemiły. W pokoju nie było łazienki, ale był zlew i BIDET. Po co? Czy to jakiś fetysz? Czy się pupę myje dopiero w pokoju? A może czystę pupę myjemy przed snem jak zęby? Z takimi o to pytaniami wybraliśmy się na pizzę, przepyszną dodajmy. Zjedliśmy ją na kolanie w parku, parząc sobie podniebienia (łakomstwo!).

Poranek. Wyspani. Już pozytywniej nastawieni. Spacerek na dworzec. Tym razem jeszcze dłuższa kolejka, okienko i znów ta sama mantra: "Genua. Strajk!"
- A może jest jakiś pociąg?
- Nie ma! STRAJK!
Wtedy ja CIACH! Wyjąłem moją magiczna karteczkę od Pana Informatora, podałem Panu Kasie i jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki znalazł się pociąg i wydrukował bilet. Magia! 4h czekania, ale cóż to za radość wydostać sie z Mediolanu.

Lunczyk. Sałatka caprese i pizza. Nie muszę pisać, że we Włoszech jest najwspanialsza. Tylko czemu cała obsługa miała skosne oczy?

Oczekując na pociąg zwiedzaliśmy kawiarnie, parki i restauracje. Ze śmiesznych rzeczy to Sylwia zamówiła sobie "latte" (kawę) i dostała zimne mleko. A z obserwacji to w południe, w niedzielny poranek w parkach Mediolanu rozmawia sie częściej po rosyjsku niż po włosku.

Ale wróćmy na dworzec. Zjawiliśmy się na nim godzinę wcześniej, żeby nie było. Pojawił się wtedy niezapowiedziany pociąg do Genui, w który ochoczo się zapakowaliśmy , zastanawiając pięć razy, czy to aby ten sam kierunek i miasto. Do Genui dotarliśmy szczęśliwie. Teraz tylko znaleźć nocleg, spacerek i miła kolacja. Czyżby koniec przygód...?

PODSUMOWANIE
Włochy dziwnym krajem są. I żyją w nim dwie kategorie ludzi: pierwsza to mili i sympatyczni homo-sapiens obojga płci, radośnie gestykulujący parą górnych kończyn. Druga do ludzie pracujący na kolei, wywodzący się w czeluści piekieł, tudzież polskich spółdzielni działkowców, pozbawieni serc i uczuć, niesympatyczni i opryskliwi. Włosi, jeśli dbają o swój wizerunek, powinni natychmiast zlikwidować kolej.


C.D.N. :)

2 comments:

Unknown said...

hehhehe, dobre jaja słoniku bambi

michael shannon said...

tako bylo, prawde rzecze... niech kasza namoka!