Monday, February 4, 2008

03.02.2008 - Australia - Perth

Australia!!! :) Jeeeeeeeeeeeeeee!
Australijczykow polubilem, jak tylko wsiedlismy do samolotu. Usmiechnieci, uprzejmi ludzie, wygladajacy na szczesliwych i zadowolonych z zycia.

Jestesmy znowu goscmi. Nasi gospodarze - Ingrid i Joe - to para potomkow emigrantow z Polski, ktorzy przybyli do Australii zaraz po II Wojnie Swiatwej. Strasznie goscinni, serdeczni i zyczliwi ludzie... Od pierwszych minut czulismy sie tutaj jak u ulubionej cioci (i wujka). Dom az tetni zyciem i przewija sie przez niego mnostwo osob. Nasi gospodarze maja siedmioro dzieci, z ktorych dwoje nadal mieszka w domu. Malo tego, oprocz nas gosci tutaj para Wlochow: Anna i Steffano.

Byly bielbaski, ogorek konserwowy, wielki garnek bigosu, ciemny chleb i mnostwa piwa. No i rozmowy do poznych godzin nocnych.


Z atrakcji wieczoru mielismy jeszcze:
- wizyte w "Bottle shop" - monopolowy, do ktorego wjezdza sie samochodem i przemily Pan przynosi skrzynke piwa na tylne siedzenie (nie wystawia sie nawet kciuka z samochodu)
- "magnetic hill" - miejsce, w ktorym samochod zostawiony na luzie podjezdza jakies 70-100 m. pod gore. Sam!

5 comments:

Anonymous said...

halo halo, nie za szybko? już jesteście w Australii? :) buziaki!

Unknown said...

Napisz cos wiecej o bielbaskach, to jakis australijski rarytas??
Oraz milego buszowania, chociaz pewnie przeczytacie to juz po wyprawie.

michael shannon said...

heh... boro jak zwykle z zaskoczenia... australia... pieknie... ja na razie ja sobie poogladam na google earth :)

Katia @dzialka_w_miescie said...

Juz Australia? :)

Anonymous said...

te boro magnetic hill idzie w dol choc ciezko w to uwierzyc - ale na discovery robili badania wysokosciowe


natomiast zludzenie optyczne jest ciekawe.