15h pociagiem z Bangkoku na polnoc, do Chiang Mai. Najtansza klasa sypialna, lozka obok toalet, ale to i tak luksus i komforcik w porownaniu do tego co przezylismy w Indiach. Bilet tani z premedytacja - pociag jedzie dluzej, ale nie ma klimy - a wiele osob choruje po kilkunastogodzinnej podrozy klimatyzowanym pociagiem.
Chiang Mai. 300 swiatyn do zobaczenia. Ponoc najlepsze miejsce zeby smakowac "tajskosc". Duma narodowa Tajlandii. Spokoj, usmiechnieci ludzie, jedzenie, zapachy (o tym juz bylo), ... UROCZO! Jeden dzien spacerow, jeden dzien na wypozyczonym motorowerze (zabawa w policjantow). Targi, bazary, zabytki, boczne uliczki i nasze usmiechniete twarze. No normalnie nie ma o czym pisac...
Wspaniala wloska knajpa Da Stefano: spaghetti, grecka salatka, espresso i panna cotta. i pol litra czerwonego domowego wina, pod ktorego wplywem teraz pisze.
Zly policjant
... i grzeczny Pawel
Slodkosci
Pychotka
Krewetki. Ta ciemniejsza to niby tiger shrimp, pozostale to king shrimp. Nasze swojskie river shrimp wygladaly jak te "king" - no moze nie byly niebieskie na talerzach - bo tego to juz bylo za wiele. Prosze zwrocic uwage na roboto-szczypce...
Jutro do Bangkoku, a 5.12 rano lecimy na Filipiny :)
Saturday, December 1, 2007
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
4 comments:
ładnie tam, bardzo spoko ta tajlandia
To my sie tak staramy, wybieramy zdjecia, ja nocy nie przesypiam bo sie denerwuje, ze nie mam weny albo kolory na zdjeciach nie takie ... a tu JEDEN komentarz!!!
o boro, widzę masz spoko kolegę co długie posty pisze hah :D
piknie tam:)
a ten pan za szklana szybka zywy tam sidzi jako wzor jak dobrze medytowac czy juz od 100 lat jest zabalsamowany?
Post a Comment