Friday, October 26, 2007

DAY 4 - 26.10.2007 - India - Varanasi


Cudowny dzien. Podroz lodzia na ogladanie wschodu slonca na Gangesie. Po przespanej nocy jestemy wyluzowani. Wreszcie mozemy sie cieszyc obrazami, ktore sa wokol nas. Ludzie tutaj przychodza kapac sie, prac, myc zeby, modlic, grac w krykieta, umierac...
Wiemy juz po co tutaj przyjechalismy...

Urocze sniadanie. Sylwia dostaje psychoataku na widok tosta z marchewka (vegetable tost). Boimy sie cokolwiek jesc, co nie poprawia smaku tych potraw. Z restauracji mozemy podziwiac ruchliwa uliczke i wszechobecna malpy. No i kontemplowac nieznosny halas (glownie klaksony).

Aaaa. Pogoda: slonecznie, pot sie leje po tylku, nie da sie zbyt dlugo wytrzymac na sloncu. O 11 rano chowamy sie do hotelu i ja padam twarza na lozko...
Wlasnie przeszla kolo nas krowa - czas wiec konczyc - idziemy na zachod slonca i cos zjesc. Calusy.

6 comments:

Unknown said...

Kuba sie strasznie zdenerwowal, ze nie chce z nim rozmawiac tylko czytam waszego bloga ("to ja przyszedlem z pracy,a ty tylko Borek, Borek, Borek ..."). Czytam i nie moge sie oderwac.
Sciskam i czekam na ciag dalszy

Anonymous said...

za dużo fajnych rzeczy tam jest, wnioskuję o skrócenie wycieczki :P

michael shannon said...

ja chce tam byc!....

Anonymous said...

no super czysto to nie jest... sylwia skarbie trzymaj sie i myj czesto raczki tyko nie w tej wodzie :)

martix said...

" Ludzie tutaj przychodza kapac sie, prac, myc zeby, modlic, grac w krykieta, umierac...
Wiemy juz po co tutaj przyjechalismy..." a ktora opcje wybieracie??podejrzewam ze pomyslowy boro zrobi w gangesie cos czego nikt jeszcze nigdy nie zrobil..np powie jakis zart po polsku ::))

Boro said...

>(Femi Matata) said...
>ja chce tam byc!....

dawaj. tu jest jak w raju :)
i maja ziemniaczki... curry

>(marta) said...
>a ktora opcje wybieracie??

krykiet oraz zabawe w popychanie dzieci i starcow