Friday, October 26, 2007

DAY 3 - 25.10.2007 - India - Varanasi


Przylatujemy spoznieni, zmeczeni, samolotem ktory mial takie tluste szyby jak piekarnik na Dubois. Taxi do miasta. Jeszcze w zyciu nie przezylem takej drogi (30 km?). Zasady sa proste: wiekszy wygrywa i nalezy mu zjezdzac z drogi. Caly czas trzeba oczywiscie trabic, szczegolnie gdy nie jest do konca jasne kto jest tym wiekszym. Nasza taxi byla mala (taki grubszy matiz). Odwazni moga lamac powyzsza zasade - wystarczy mrugac wyprzedzajac :)
Po Varanasi bladzilismy prawie godzine. Mnostwo osob do "pomocy", z ktorych kazda wskazuje inna droge. Wreszcie sukces - klotnia z wlascicielem hotelu - i mamy
nasza "exqlusive" norke. Widok wspanialy (patrz zdjecie powyzej).

Wieczorem spacer po miescie, waskie uliczki, swiete krowy, tlumy ludzi
i mnostwo min (czytaj: swietych posypanych kwiatami gowien). Udajemy sie w poszukiwaniu poleconej nam Maharaja Restaurant, ktora okazuje sie malym, brudnym pomieszczeniem bez okien. Jedzenie smaczne, dziwne smaki - jemy oczywiscie rekami (co oni robia z tymi brudnymi lapami po posilku?).

Noc. Plonace swiatla na Gangesie. Mieszkamy 50m od Ghata, na ktorym zwloki palone sa 24h/dobe. Ciezko odetchnac chocby na moment - nawet jesli znajdziemy miejsce odosobnione, zaraz pojawia sie jakis naganiacz. Strasznie trudno sie
ich pozbyc. Jak my z nimi wytrzymamy? :) Na razie czujemy tylko lepkie powietrze, pot i zmeczenie. Jutro obiecujemy zwiedzac i podziwiac.

Na koniec zart: zepsul mi sie rozporek. O wchodzeniu w gowna nie wspomne... :)

5 comments:

Anonymous said...

Hahah, byliśmy właśnie u Osiaków. Bawiliśmy się w hmm, socjopatów, pytanie pierwsze - CZY PAMIRĘTASZ KIEDY PIERWSZY RAZ SIĘ NAPRAWDĘ SPALIŁEŚ/ŁAŚ; drugie - CZY PAMIęTASZ KIEDY SIĘ PIERWSZY RAZ NAWALIŁEŚ/ŁAŚ. Osiakowi wierzy w to, że mając 12 lat podmienił mamie sok na wiśniówkę, ja nic nie wiem... :D
T.

Katia @dzialka_w_miescie said...

Dziekuje za zart :D. Jak zwykle mnie rozwalil, hihihi.
Ladnie piszesz, przyjemnie sie czyta :)
KISS

martix said...

ja oczywiscie pamietam kiedy sie pierwszy raz spalilam i nawalilam. to bylo odkrycie!!niezapomniane wrazenie...
mam nadzieje ze spotkanie z wami gdzies tam daleko bedzie porownywalnie powalajace :))

Anonymous said...

U nas nie chodza krowy,a i tak pełno gówien na chodnikach :).zazdroscimy tych krow i tostow z wkladka.A tak na serio to jest super.Bawcie sie dobrze.

Mamesh said...

na zdjeciach nie widac kup ani krowich ani czlowieczych.ladne zdjecia:)kolorowe.jak pocztowki.a moze to pocztowki?;)sciskiii