Wednesday, December 19, 2007

18.12.2007 - Philippines - Palawan - Puerto Princessa

El Nido. Plaza nasza



El Nido. Lupanie kokosa. Za zdjeciu widac sekcje fizyczna oraz nadzorcza w bikini. Nadzorca plinowal, zeby fizyczni sie tym kokosem nie pozabijali...


Autobus El Nido -> Puerto: 250 km w prawie 8h po szutrze, drodze, ktora raz byla a raz jej nie bylo. Gory, pagorki i dzungla (nie zeby byly tam zaraz zyrafy). Ogolnie luzik po tym co do tej pory przezylismy, zwlaszcza ze straszono nas 18h. Nawet gume zlapalismy jak na jakims podrozniczym filmie...



Puerto Princessa. Niestety nie jest to miasto zamkow w stylu rajskim, w ktorych mieszkaja ksiezniczki, z ktorych przynajmniej jedna ma na imie Puerto. Trafilismy do zatloczonej stolicy, z pasem startowym lotniska wzdluz glownej ulicy. Spedzamy tu tylko 2 noce, co smutkiem mnie napawa, bo szkoda jest opuszczac Palawan.

Nalezy jeszcze wspomniec o nurkowaniu w El Nido. Jako jedyny samiec nurkowalem z trzema syrenami: Andzia i dwiema dunkami. Wszystkie mlode, zgrabne i wesole wiec nota za towarzystwo 10/10 :) .

I jeszcze humoreska:
Banda poszla na masaz. Mial byc relaksacyjny, byl chyba bardziej leczniczy. Oto ich wrazenia:
Marta: "Przez godzina mi korkociag w reke wbijali!"
Wojtek: "Dla mnie bylo wszystko ok, gdyby mnie na koncu benzyna nie posmarowali"

No comments: