Thursday, April 10, 2008

09.04.2008 - Peru - Cusco

Santiago

Na poczatek historia dla osob o mocnych nerwach. Pozostalych prosimy o przeskoczenie do nastepnego akapitu.
[HORROR]Lot do Limy. W samolocie zgasili swiatla i ktos tak pierdzial (bo nie mozne tego inaczej nazwac), ze prawie stracilismy przytomnosc[/HORROR]

Pelna wrazen podroz z lotniska w Limie. Znowu chaos, za ktorym sie juz chyba troszke stesknilismy. Ogromne ulice, ogolny wyscig, trabienie, zajezdzanie drogi, lamanie wszelkich zasad i maczoizm. Wokol miasto o architekturze indyjsko-filipinskiej. Ale czuc Ameryke Poludniowa :) . Ludzkie twarze, kolory, zapachy, doskonala muzyka (ala Buena Vista) w naszej taksowce, tak ze az tupalismy nogami. Do tego ogromny rozswietlony bialy krzyz gorujacy nad zatoka... Jest barwnie, niebezpiecznie (ponoc), tanio i bardzo klimatycznie - nam odpowiada.

W Limie wyladowalismy w niezlej norze, takim "party place", z ogromnym barem pelnym pijanych dwudziestoparolatkow. Piekna, lecz zaniedbana hacjenda z widokiem na morze. Najlepszy byl nasz pokoj, defakto altanka zbita z desek w ogrodzie, z widokiem na bar, o zapachu domku w Wilczynie (czytaj: stechlizna).


Podroz autobusem Lima -> Cusco. 20h nonstop. Najgorsze miejsca w autobusie, na gorze i z tylu, zaraz obok toalet i smietnikow. Uroczo.

Peru urzeklo nas zmiennoscia i surowoscia krajobrazu. Gorzyste pustynie, jakimi nie pogardzili by nawet egipcjanie. Pustkowia, ktore nagle zamienily sie w strome i zielone gory.

Cusco. Katedra

Cusco przypomina mi do bolu Kazimierz Dolny. Ten sam rynek, kosciol, kamieniczki, arkady z artystami. Przytulnie i kolorowo. Na razie aklimatyzujemy sie do temperatur i wysokosci (3000 m.n.p.m). Tutaj wszyscy maja kurtki, czapki i szaliki, co przyprawia nas o dreszcze. Ale mamy juz za soba pierwsza "Inca Kola" (tutejszy wynalazek i przysmak), pierwsza "mate de coca" (herbatke z liscmi koki, lekarstwo na chorobe wysokosciowa, ma sie rozumiec) i pierwsza kukurydze mutanta z przepysznym kozim serem.

7 comments:

michael shannon said...

Pieknie. 3000 m n.p.m. I jak sie oddycha? Sa Indianie? Zrobcie pliz zdjecie z lama!

Unknown said...

A swinke morska juz jadles?
Poza tym strasznie sie martwie kiedy sie zobaczymy. Niestety dokladnie wtedy kiedy przyjezdzacie, bede jechac do Kuby na miesiac...Tesknie pa!

Anonymous said...

aaaaa
to taka to ta herbatka.
pewnie po niej sa i indianie i lamy ....wszedzie gdzie nie spojrzysz;)

kis
ka

Unknown said...

Przywiezcie troche tej "herbaty"...pojedziemy na sleze i poleczymy chorobe wysokosciowa, heh?

Anonymous said...

Haha, ale kukurydza, nie mogę :D

Boro said...

femi: Pieknie. 3000 m n.p.m.
=====
Errata: 3400 m.n.p.m. :)
Oddycha sie normalnie, nawet nie najgorzej znosimy. Ale wysilek fizyczny jest odradzany...

dominika: A swinke morska juz jadles?
=====
no nie! mieczak jestem... ale jakos tak... sylwia zreszta miala chomika

lenka.kubica said...

eeeheheh horror w samolocie to dopiero przezycie.....ej to jedno z moich herbacianych marzen to wypic napar z lisci koki!!